wtorek, 25 października 2016

Zawieszam bloga...

Witajcie Moi Drodzy Czytelnicy!
   Jest mi bardzo przykro, ale powiem wprost... Zawieszam bloga... Muszę przyznać, że ta decyzja sprawiła mi dużo kłopotu. Jednak uważam ją za najlepszą w tym wypadku. Ostatnio blogowanie stało się obowiązkiem, a nie przyjemnością. Straciłam wenę, a wraz z nią chęć do grania w simsy... Nie chcę robić na czego na siłę, bo to chyba bez sensu, prawda? 
   Nie traktujcie tego jako pożegnania czy czegoś w tym stylu, bo na pewno nim nie jest. Bardzo Was przepraszam, jeśli zawiedliście się na mnie. No cóż pozostało mi tylko życzyć Wam miłego dnia! 
I do następnego ♥!


Koniec jest zaledwie początkiem czegoś nowego!

środa, 29 czerwca 2016

Abandoned Kids Challenge #2 "Randka w ruinach"


Od wieczornych obowiązków wyrwał mnie dźwięk telefonu.


- Hmmm... Ciekawe, kto dzwoni... - pomyślałam.


- Cześć Lily! Masz czas gdzieś wypaść? - odezwał się głos w słuchawce, wszędzie bym go rozpoznała... Ahhh Tony...
- Niezbyt... Muszę pilnować rodzeństwa, a nie mam ich z kim zostawić.  
- Nie przesadzaj, Lily. Poradzą sobie sami, przecież nie mają 5 lat! Nie daj się prosić - przekonywał mnie.
- No dobrze, ale... 
- Spotkamy się przy kawiarni w Windenburgu o 19! - nie dał mi dokończyć i rozłączył się. 


   Zastałam Tony'ego pod kawiarnią, dokładnie tak, jak powiedział. Był bardzo elegancko ubrany (co ,jak na niego, jest dosyć dziwne, zwykle ubiera się w jakiś t-shirt i jeansy). Poczułam się trochę głupio, nie przygotowałam się na to spotkanie jakoś specjalnie. 

- Jednak przyszłaś! Już myślałam, że się nie zjawisz... - powiedział uradowany.
- Specjalnie dla Ciebie zostawiłam rodzeństwo... - zaczęłam. - Mam nadzieję, że to coś ważnego.
- A może by tak jakieś "Cześć kotku, miło Cię widzieć"? - jak zwykle uwielbia się ze mną droczyć.
- Chciałbyś - mruknęłam.


- Oh, no nie bądź zła... Chciałem tylko ujrzeć Twoją piękną twarzyczkę!
- Przystopuj Romeo - roześmiałam się. - Flirty na mnie nie działają.


- A kwiaty? - zapytał, wyciągając zza pleców krwiście czerwoną różę.
- Kwiaty już bardziej, a szczególnie róże!
- Wiedziałem! Chodź usiądziemy, a nie stoimy tu jak słupki soli - zaproponował.


- Mówiłem Ci już, że wyglądasz pięknie?
- Już 5 razy dzisiaj...
- No to powiem 6 raz... Wyglądasz p-rz-e-pi-ę-k-ni-e - szepnął mi do ucha, akcentując każdą głoskę.
 

- Nie słodź mi tak, bo dostanę cukrzycy - próbowałam ukryć rumieńce. - Lepiej przejdźmy do konkretów... Po co kazałeś mi tutaj przyjść?
- To już nie mogę tak po prostu chcieć spotkać się ze swoją dziewczyną?
- Tak ubrany? Weź przestań, nie znam Cię od dziś - popatrzyłam na niego niedowierzająco. 


- Ehh, nic przed Tobą nie ukryję! Muszę Ci coś pokazać, to nie daleko... - szepnął mi do ucha, zakładając mi na oczy chustę.  - Tylko nie podglądaj, to ma być niespodzianka...

* 10 MIN PÓŹNIEJ*


Otworzyłam powoli oczy, nie chcąc psuć tej chwili...


   Przede mną rozpostarł się widok na piękne, oświetlone ruiny... Pozostałości po starożytnej budowli pokrywała rozmaita roślinność, a w oddali słychać było cykanie świerszczy. Kiedyś musiała być to twierdza jakiejś zamożnej rodziny albo świątynia, w której oddawano hołd tamtejszym bogom. Czas dotkliwie potraktował tę budowlę. Z (jak sądzę) okazałej budowli pozostało niewiele, jednak mimo minionych lat od czasu jej świetności to miejsce nadal miało swój urok. 


   Rozmyślanie przerwał mi Tony.
- I jak Ci się podoba? - momentalnie się do mnie przybliżył. 


- Jest cudownie! - odpowiedziałam, na co on tylko się uśmiechnął.
    Tak, to był TEN uśmiech... Jeden z uśmiechów, których jeszcze nie rozszyfrowałam. Wyrażał wszystko, a jednocześnie nic. Mimo że znałam go tyle czasu to ciągle mnie zaskakiwał. Chyba właśnie dlatego lubiłam z nim przebywać. Nudzić się z nim nie można.
- Ekhem - przerwał tę niezręczną ciszę.
Ja tylko uraczyłam go pytającym spojrzeniem.
- Ehkem - powtórzył.
- No co znowu? - wybuchłam.
- Czekam na nagrodę... No co się tak patrzysz? Chodzi mi o buziak, rzecz jasna! - sprostował, widząc moją dezorientację. 


      Pochyliłam się nad nim, dałam mu soczystego buziaka w policzek i szepnęłam:
- Dziękuję!
- Nie o taki mi chodziło, ale i tym nie pogardzę - uśmiechnął się zawadiacko. 


- To może mnie oprowadzisz? - zapytałam, uśmiechając się przy tym słodko. 
Nie usłyszałam odpowiedzi na moje pytanie, więc odchrząknęłam: 
- Ekhem.
- Tak? - odpowiedział, tak jakby budząc się z jakiegoś transu.
- Chciałbyś mi coś pokazać w tym miejscu? 
- Jasne, chodź za mną! - powiedział wesoło, ciągnąc mnie za rękę. 


Zdążyłam tylko zobaczyć przelatującego niebieskiego motyla. To chyba jakiś zły omen.


- I wtedy powiedziałam mu... Słuchasz ty mnie w ogóle?


- Tak, tak... - mruknął pod nosem.
- Pff... Akurat... Wiesz co, jak tak mnie słuchasz, to może ja już pójdę. - ostrzegłam go, jednak nie byłam na niego zła, wręcz przeciwnie, rozbawiło mnie to.
- NIE! Czekaj, nie idź... Przepraszam, trochę się zamyśliłem. - przyznał skruszony. 
- Zauważyłam, a co Ci tak zaprząta myśli? 
- Raczej kto... - poprawił mnie. - Pewna piękna dziewczyna... Chciałbym powiedzieć jej coś ważnego, ale nie wiem, jak na to zareaguje. 
- Śmiało, pamiętaj, że nie będzie czekać wiecznie.
- Tak sądzisz?


- A więc Lily, czy uczyniłabyś mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zgodziłabyś się wyjść za mnie? - tradycyjnie uklęknął i włożył mi pierścionek na palec.



    Stałam jak głupia i nadal wpatrywałam się w pierścionek... Co on właśnie powiedział? Jego słowa nadal do mnie nie dotarły.
- Wiem, że nie znamy się długo, ale nie umiem bez Ciebie funkcjonować. Zrozumiem, jak się nie zgodzisz. - widocznie posmutniał. 
 - Nie, to nie tak jak myślisz. Chcę zostać Twoją żoną, ale nie uważasz, że nie jesteśmy na to za młodzi? Nie jestem jeszcze pełnoletnia.   
    Tony w przeciwieństwie do mnie, już rok temu wkroczył w dorosłość. Miał własne mieszkanie. Mimo, że nadal chodził do liceum, dorabiał sobie jako pomocnik mechanika. Zarobione pieniądze chciał przeznaczyć na wymarzone studia. Był bardzo samodzielny i odpowiedzialny. Czasami, jak się ze mną przekomarzał mówił do mnie "malcu" lub "smarkaczu" (choć dla mnie to było nawet pieszczotliwe), ja nie byłam mu dłużna i sama nazywałam go "staruszkiem" albo moim "ojcem", haha, do dziś mnie to śmieszy. 


- Poczekam nawet 1000 lat - powiedział, obejmując mnie swoim ramieniem. 
    Czułam się przy nim tak bezpiecznie. Pragnęłam już go nigdy nie opuszczać. Utonąć w jego pięknych szaro-błękitnych oczach.
- No nie wiem, czy tyle dożyjesz, staruszku. Chyba niewiele życia Ci jeszcze zostało! - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Przeginasz smarkaczu, może i jestem już stary, ale jestem jeszcze w formie!
- Przekonajmy się! Łap mnie! - zdążyłam krzyknąć i już mnie nie było. 
- Osz ty malcu! 


- Mam Cię, mała! - krzyknął z triumfem.
- To nie fair, zmęczyłam się! - próbowałam się tłumaczyć. 
- I kto tu ma słabą kondycję? 


- Och zamknij się już! - powiedziałam po czym uciszyłam go pocałunkiem. - Ale i tak ja wygrałam... Staruszku...


- Kto wygrał? Przepraszam, bo nie dosłyszałem! - zapytał i po chwili zaczął mnie łaskotać.
- REMIS, REMIS, ale błagam, przestań! - krzyczałam, a właściwie darłam się, jakby ktoś mnie obdzierał ze skóry.  
   Łaskotanie to dla mnie najgorsza tortura ze wszystkich. Chce mi się śmiać, a jednocześnie płakać. Zazdroszczę wszystkim, którzy ich nie mają. Nie muszą przechodzić przez to, co ja czuję. 


- Przecież wiesz, że nienawidzę, jak ktoś mnie łaskocze! - krzyknęłam na niego. 
    On tylko się zaśmiał.
- A ja nie lubię, kiedy się ze mną droczysz! 
- A tak właściwie... Która godzina? 
- Dochodzi 2.


- CO? Tak późno?! Masz szczęście, że nie ma moich rodziców! Gdyby się dowiedzieli, to by był koniec wychodzenia z Tobą! 
- Widzisz, jak czas szybko płynie na dobrej zabawie? Muszę zabierać Cię gdzieś częściej! 
    Ehhh... Faceci! Czemu oni niczego nie rozumieją? A może tylko takich udają... 


- Ja się zbieram, papa!
    Nie zdążył nic powiedzieć, bo ja już byłam daleko i pędziłam do domu. Mam nadzieję, że rodzeństwo już zasnęło. 

    To tyle <3! Mam nadzieję, że post Wam się spodobał! Wprowadziłam więcej dialogów i opisów, myślę, że teraz posty są (choć odrobinę) ciekawsze ;D. Ale sami oceńcie! Podobają Wam się takie posty? Przypominam, że do 3 lipca możecie zadawać pytania do Q&A! To ja się już z Wami żegnam! Papa ^^!

sobota, 23 kwietnia 2016

Nothing (zapowiedź)


22:57 31 listopad 1995

- DING DONG! - rozległ się dźwięk dzwonka.
- Hmmm... Kto może przychodzić o tak późnej porze? - pomyślałam
Powoli podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Moim oczom ukazało się... niemowlę?! Około 4-miesięczna dziewczynka. Szybko się obejrzałam, czy może ktoś ją zostawił. Zobaczyłam tylko cień mężczyzny. Spróbowałam go zawołać, ale on zniknął, tak jakby wyparował... Może chciał się pozbyć dziecka? A szkoda, bo było takie urocze, jednak nie mogłam jej ot tak sobie przywłaszczyć...  Miałam już 40 lat na karku i swoje dzieci. Ale ona wlepiała we mnie te śliczne niebieskie oczęta. Po chwili zaczęła płakać. Pewnie było jej zimno. Nie mogłam jej tak zostawić. Zaniosłam ją do domu i ułożyłam w fotelu. Kładąc ją, zauważyłam pewien list. A na nim:

Kolejny już niedługo ;*!