piątek, 21 kwietnia 2017

♥ Opowiadanie dla Mai ♥ !ROK BLOGA!

  Mimo wczesnej pory, siedziałam na skraju mostu, opierając przy tym głowę o balustradę. Było to moje ukochane miejsce. Wiązałam z nim wiele wspomnień. Przychodziłam tu zawsze, gdy miałam jakieś zmartwienia i chciałam się wyciszyć. Tak było i teraz. Zazwyczaj, siedząc tutaj napawałam się pięknymi widokami, jednak teraz nie one zaprzątały moją głowę. Wokół nie było słychać i widać ani żywej duszy. Świat umarł wraz ze mną. W tym momencie miałam ochotę rzucić się do morza i ujrzeć wszechświat po raz ostatni w bardziej przychylnym świetle. Ale nie mogłam tego zrobić. Muszę być silna... Dla mnie i dla dziecka... Zamknęłam oczy i zaczęłam cicho łkać... Najpierw cicho, a potem coraz rzewniej. 
  Gdy już trochę się ogarnęłam, zauważyłam, że ktoś mi się przygląda. Mocno się zdziwiłam. Myślałam, że o tym miejscu wiem tylko ja. A jednak... Powoli podszedł do mnie i usiadł obok. Udawałam, że nie zwracam na niego uwagi. Przez chwilę siedzieliśmy razem w głębokiej ciszy.
- Nie poznaję cię, Mia - odezwał się pierwszy.
- Skąd znasz moje imię? - spytałam.
  Ten tylko się roześmiał. Nasze spojrzenia spotkały się. W twarzy chłopaka ujrzałam coś znajomego. Jasne włosy, nieco ciemniejsza karnacja i te piękne błękitne oczy, w których kiedyś byłam gotowa się utopić. Nie miałam już wątpliwości... Eric... Moja pierwsza miłość.
- Gdzie się podziała Mia, którą pamiętam sprzed wielu lat? Dziewczyna, która była taką optymistką, wierzyła w niemożliwe. Co się z nią stało?
- Dopadła ją szara rzeczywistość...
- Muszę ci coś pokazać - powiedział, po czym przewiązał mi oczy bluzą i chwycił mocno za rękę.
  Szliśmy dość długo w całkowitej ciszy, a w mojej głowie kłębiło się multum pytań. Tylko co jakiś czas słychać było jego spokojny oddech. Jego uścisk ani trochę się nie poluźnił. Tak jakby bał się, że ucieknę. Ciemność coraz bardziej mnie przytłaczała. Szczerze? Fakt, że nic nie widzę trochę mnie przerażał i niepokoił.
- Jesteśmy! - krzyknął uradowany i odsłonił mi oczy.
  Przede mną rozpostarł się widok na piękne morze. Na wodzie panował dziwny spokój, wszystko wokół pogrążyło się w głębokiej zadumie. Tylko gdzieniegdzie widać było drobne sylwetki żaglówek i mewy szybujące w przestworzach. Promyki słońca odbijały się w szkarłatnej wodzie, mieniąc się niczym diamenty. Niewątpliwie była to najpiękniejsza rzecz, jaką widziałam.
- Wow - wydukałam z zachwycenia.
  Eric popatrzył się na mnie z czułością i zaśmiał. Uwielbiałam, gdy to robił. Czasami taki gest wyraża i znaczy więcej niż tysiąc słów.
- Pamiętasz jak zabrałem cię tu po raz pierwszy? - zagadnął i odkrył ręką jakieś znaki, wyryte na drzewie. Ale nie były to byle jakie znaki, tylko nasze inicjały. M i E otoczone serduszkiem. Na samo wspomnienie zrobiło mi się miło.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 WSPOMNIENIE
  Dwójka dzieci w wieku szkolnym siedziała na ziemi i wesoło gawędziła. Nagle chłopczyk wyjął z kieszeni mały, niepozorny scyzoryk i zaczął coś dłubać w drzewie. 
- Co robisz? - spytała dziewczynka.
  Nie uzyskawszy odpowiedzi, znów zagadnęła, tylko tym razem nieco głośniej. 
- Co robisz? Nooo pokaż! Nie bądź taki... ERIIIIC! 
  Po chwili malec mógł pochwalić się swoją pracą. Na drzewie wyrył dwie literki otoczone niezgrabnym serduszkiem. 
- E jak Eric, a M jak Mia - wytłumaczył, widząc jej pytające spojrzenie. - Serce symbolizuje naszą miłość, a drzewo trwałość i niezłomność. Tata mi tak powiedział. Za parę lat, gdy już będziesz moją żoną pozostanie z tego piękna pamiątka, mówię ci! To jak dostanę w końcu tego buziaka? 
  Dziewczynka pochyliła się nad nim i dała mu soczystego całusa w polik. Następnie krzyknęła głośno "BEREK" i tak wrócili do zabawy. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Rumienisz się, haha! - na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Bzdura! - krzyknęłam i gwałtownie odsunęłam się od niego. - Czasem straszny z ciebie dzieciak!
- Po prostu to przyznaj! Bo jak nie...
- Bo jak co? Grozisz mi? - uśmiechnęłam się i wystawiłam język.
  Eric uśmiechnął się przebiegle i zaczął mnie łaskotać. Wiedział, że tego nie lubię. Już nie pierwszy raz używał na mnie tej sztuczki. Była w stu procentach skuteczna. Już po chwili zaczęłam głośno krzyczeć i prosić o pomoc. Gdy już byłam bliska płaczu, przestał. Widząc moją minę, zaczął się śmiać. Mnie jednak do śmiechu nie było.
- I z czego tak rżysz? - spytałam sarkastycznie.
- Oj, nie bądź zła! - objął mnie swym ramieniem. - Złość piękności szkodzi. - puścił mi oko.
  W tej chwili nie wiedziałam, co zrobić. Odrzucić go, a może jednak dać mu drugą szansę. Umysł podpowiadał mi jedno, a serce drugie. Może jednak nie warto tracić czasu na rozpaczanie? Tak... Należy dostrzec rzeczy, które sprawiają, że jesteś szczęśliwy. Otworzyć się na świat i ludzi. Pomyśleć o innych, ale nie zapomnieć o sobie. Wiedziałam już, że to Eric jest właśnie tym wsparciem, którego potrzebuje, na które tyle czekałam. Trzeba tylko chcieć i brnąć dalej. Czas zmienić świat na lepszy... Z jego drobną pomocą.
- Dla takich chwil warto żyć - szepnęłam i oparłam głowę o jego ramiona.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Hej, dawno mnie tu nie było, co? Dziś chciałabym Wam pokazać opowiadanie, które napisałam 4,5 miesiąca temu na konkurs Mai. Teraz wydaje mi się trochę śmieszne, mało prawdopodobne. Takie "typowe romansidło". Pamiętam, że starałam się, aby było jak najwięcej porównań i opisów. Może trochę z tym przesadziłam, ale opowiadanie i tak mi się podoba. Nie, to nie jest mój powrót na bloga. Jest to taki bonus z okazji rocznicy. Tak, ten blog ma już okrągły roczek. Może niewiele z niego zostało, ale rocznica to rocznica. Trzeba ją jakoś uczcić. Napiszcie, co sądzicie o moim amatorskim opowiadaniu! No to miłego dnia!
 Papa Kochani! Nie przejmujcie się błahostkami, nigdy nie wiecie, co może się stać jutro. Po prostu cieszcie się życiem i bądźcie sobą!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

PS Chciałabym podziękować Mai za udostępnienie mi dodatku "Miejskie Życie". Zapraszam Was serdecznie na jej przewspaniałego bloga. Będziecie mogli przeczytać na nim o poczynaniach rodzinki Scott - wielopokoleniowej gromadki simów, której założycielka zobowiązała się do prowadzenia wyzwanie "100 dzieci". Serdecznie polecam! Link

wtorek, 25 października 2016

Zawieszam bloga...

Witajcie Moi Drodzy Czytelnicy!
   Jest mi bardzo przykro, ale powiem wprost... Zawieszam bloga... Muszę przyznać, że ta decyzja sprawiła mi dużo kłopotu. Jednak uważam ją za najlepszą w tym wypadku. Ostatnio blogowanie stało się obowiązkiem, a nie przyjemnością. Straciłam wenę, a wraz z nią chęć do grania w simsy... Nie chcę robić na czego na siłę, bo to chyba bez sensu, prawda? 
   Nie traktujcie tego jako pożegnania czy czegoś w tym stylu, bo na pewno nim nie jest. Bardzo Was przepraszam, jeśli zawiedliście się na mnie. No cóż pozostało mi tylko życzyć Wam miłego dnia! 
I do następnego ♥!


Koniec jest zaledwie początkiem czegoś nowego!